Ahoj Przygodo!
Wspólnie z kolegą Ryśkiem Grabczyńskim z Tarnowa yczarterowaliśmy 2 jachty klasy OCEANIS w OLIVE ISLAND MARINA w miejscowości SUTOMISCICA na wyspie UGLJAN nieopodal ZADARU. W sobotnie przedpołudnie 28.04 ok godz. 11 dotarliśmy do portu w ZADARZE. Kupiliśmy bilety i pierwszym promem popłynęliśmy na wyspę UGLIAN do miejscowości PREKO. Tam z portu promowego odebrała nas miła pani, która kursując busem( 2 razy) przetransportowała nas do Mariny. (ten transport gratis można wynegocjować przy czarterze jachtu)
Przekazanie nam jachtów poszło szybko i sprawnie. Jachty czyste, pachnące z nowymi żaglami były już w naszej dyspozycji. Ja objąłem komendę na jachcie OCEANIS 423 o nazwie VIVA a kolega Rysiek na OCEANISIE 411 o nazwie CON IVA. Zaokrętowanie załogi, rozpakowanie maneli, zapoznanie ludzi z jachtem i przygotowanie do wyjścia na Adriatyk. W niedzielny poranek ok godz.7 wychodzimy z mariny. Opływamy północną stroną wyspę UGLIAN i kierujemy się na Park Narodowy KORNATY. Lawirując między uroczymi wysepkami Parku przechodzimy przez wąski przesmyk na południowym końcu wyspy DŁUGI OTOK. Od strony zachodniej tej wyspy są piękne wysokie klify, pod które można podpłynąć na wyciągnięcie ręki do skał. Jest już popołudnie, więc sesja zdjęciowa jak najbardziej udana. Po fotkach i filmach obieramy kurs na południe kierując się na wyspę Jakuba (najbardziej wysuniętą wyspę archipelagu Chorwacji na zachód). Wiatru zero więc nasze jachty dzielnie tną tafle wody na silnikach. Już noc, wiatru dalej nie ma i się nie zapowiada. Rano około godz. 8:30 chcemy być na wyspie BISEVO aby obejrzeć w najbardziej dogodnych warunkach słynną Błękitną Grotę. Z Długiego Otoku był to dystans ok 70 mil. Jesteśmy tylko 7 min spóźnieni. O godz. 8:37 jachty stanęły w dryfie przed grotą. Pontony na wodę i do dzieła! Uzbrojeni w aparaty i kamery po 3 osoby na pontonie zwiedzamy uroczą grotę, wymieniając załogi na pontonach. W pół godz. Zrobiło się w zatoce bardzo ciasno. Zwiedzanie groty zajęło nam ok 2 godz. a w małej zatoce krążyło ok 50 jachtów. Zabraliśmy pontony na pokład i dalej w drogę. Jesteśmy już 28 godz. na wodzie, więc obieramy kurs na port HVAR. Po następnych 6 godz. żeglugi niestety dalej na silnikach wpływamy do pięknej zatoki i zabytkowego portu Hvar. Jest godz. 17, już ciężko z miejscami do zacumowania. Obsługa portu ustawia nas na bojce dziobem a rufa na długiej cumie do nabrzeża, ale musimy użyć pontonów do przejścia z jachtów na brzeg. Sprawnie organizujemy wodny transport i po 34 godz. żeglugi (jak to można nazwać żeglugą, tylko 5 godz. na żaglach!) możemy zacząć zwiedzanie. Miast nie będę opisywał, zainteresowanych odsyłam do chorwackich przewodników i internetu. Zwiedzamy miasto a wieczorem w uroczej knajpce degustujemy regionalne wiktuały(za które trzeba niestety słono płacić).

Wtorek:
Jeszcze trochę zwiedzania, małe zakupy i o 10 ruszamy w dalszą drogę. Wieje 2 Bf i kierunkowo, płyniemy na żaglach. O 11 wieje 3 Bf, cieszymy się, że wiatr tężeje, o 12 dalej 3 Bf – radość! Ale o 13 już cisza i znów silniki w ruch. I tak już do wieczora. O 19 przypływamy do portu TROGIR, marina piękna i duża, naprzeciwko, przy starówce stoi tylko 1 katamaran. Miejsca dużo, ale nie czarujmy się, cena nie puszcza na stanie na starówce. Znaleźliśmy 2 miejsca koło siebie w miejskiej marinie i tam też zacumowały nasze jachty. Mostem na drugą stronę, około 10 minut spacerem i już jesteśmy na starówce. Zwiedzanie, kluczenie po wąskich uliczkach do późnej nocy. Mała biesiada na jachtach i do spania bo rano dalej w drogę.

Środa:
Ok godz. 10 wychodzimy z uroczego TROGIRU. Defilada wzdłuż całej starówki i ruszamy w kierunku SIBENIKA. O 12 godz. wieje już 3-4 Bf i cieszymy się jak dzieci z cukierków, że można nareszcie fajnie pożeglować. Od 15 do 17 pełne 5 Bf, ale frajda i jazda, że hej! Łódki bardzo dzielnie tną fale ale ich prędkość nie robi na nas wrażenia. Pływamy kursami ostrymi (halsówka) ale z pływaniem ostro na wiatr nie ma to nic wspólnego. Ale jeden hals ciągnący, drugi wysokościowy i jakoś zdobywamy wysokość. Ok 22 wiatr siada a my jesteśmy przy wejściu do kanału Św. Antoniego. Jak stare przysłowie mówi „jak się ściemni to się rozjaśni”. Akwen bardzo dobrze oznaczony nawigacyjnie. Masa świateł nawigacyjnych mieszających się ze światłami brzegowymi. Na silniku przeszliśmy kanał i płyniemy wprost do stacji paliw bo wyjeździliśmy masę diesla. W całodobowej stacji benzynowej zatankowaliśmy jachty, jest godz. 23. Spytałem pana na stacji, czy można by tu było gdzieś się przytulić do 5 rano. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu pan ze stacji pozwolił nam zostać pod dystrybutorami do 5 rano.

Czwartek:
Punkt 5 rano cumy zostały oddane i płyniemy dalej. Dzisiaj naszym celem jest port SKRADIN na rzece KRKA. Jest 5 rano, SIBENIK śpi. Na promenadzie wzdłuż całego nabrzeża świecą się jeszcze latarnie. Jest szarówka zaraz wschód słońca i gdyby nie te silniki w jachtach było by jak w bajce. Śliczne miasto, oglądane z wody przy wschodzie słońca. SIBENIK leży u ujścia rzeki KRKA do Adriatyku. My płyniemy w górę rzeki, wpływamy w mały fiord. Bo te duże norweskie które opisywałem z wyprawy do LYSE FIORDU miały po 1000m. n.p.m. a głębokości dochodziły do 700m. Tu maksymalnie 200m. n.p.m. a głębokości 20-30m. Ale też pięknie. Po obu stronach tego mini fiordu ciągną się hodowle małż i małe pływające domki z mini pomostami, to sklepiki w których można kupić świeże małże wraz z przepisami na ich przyrządzenie. Po wyjściu z mini fiordu wpływamy na PROKLJANSKO JEZIORO, przepływając go po przekątnej wpływamy już na rzekę KRKA. Po drodze z SIBENIKA do SKRADINU przepływamy pod dwoma mostami drogowymi, których konstrukcje są godne podziwu. Na rzece KRKA czuwamy mocno, na zakolach rzeki kilka mielizn a oznaczenia żadnego, ale bez żadnych przeszkód dotarliśmy do portu. Już z daleka wita nas Pan z obsługi portu i proponuje dwa miejsca obok siebie. Sprawnie dochodzimy do pomostu, Pan z obsługi portu Chorwackim zwyczajem zabiera dokumenty jachtu wraz z listą załogi i znika w zakamarkach biura. W chorwackich portach jest tak przyjęte, cumujesz oddajesz Pani/Panu z obsługi portu dokumenty jachtu i stoisz. Po uiszczeniu opłaty Pani w kasie mariny oddaje dokumenty i mamy godzinę na odejście od kei. Jest też ciekawy system cumowania jachtów. Cumowanie na mooringach. Rufa do kei a mooring podawany z kei na bosaku przeciągany wzdłuż burty jachtu trzyma od dziobu lepiej jak kotwica. Pan z obsługi porty wskazał nam statek wycieczkowy (biała flota) który nas zabierze na wodospady na rzece KRKA. 20 minut żeglugi małym stateczkiem i już jesteśmy przy wejściu na wodospady. Trzy godzinna wycieczka daje nam pełną satysfakcje i zostawia w pamięci niezapomniane wrażenia. Naprawdę warto zobaczyć!!! W przydrożnych straganach na terenie wodospadów można kupić regionalne owoce i alkohol wszystko domowej roboty. W dolnej części wodospadów można się kąpać, więc większość z naszych załóg zażywała kąpieli w zimnej wodzie z górskiej rzeki. Wracamy do mariny i miasta SKRADIN. Zwiedzanie, zakupy dobry obiad na jachtach i o godz. 14 wychodzimy z mariny. Wracamy przez PROKLJANSKO JEZIORO i mini fiord, podziwiając w pełnym słońcu uroki tej krainy oraz miasto i port SIBENIK w pełnej krasie w promieniach słońca. Tym razem za dnia przechodzimy kanał Św. Antoniego i oglądamy miejsca gdzie podczas II wojny światowej miały schronienie niemieckie łodzie podwodne. Dzisiejszy dzień kończymy na wyspie PRVIC w miejscowości PRWIC LUKA. Malutka mieścina z mariną na kilka jachtów, urokliwe i cicha. Nie ma wiele zwiedzania ale nasi koledzy Marek i Tomek wynaleźli jakieś stare bunkry do zwiedzania. Nie rewelacja ale zobaczyć można.

Piątek:
Wczesnym rankiem ruszamy z portu PRVIC LUKA i kierujemy się już w kierunku OLIVE ISLAND MARINA bo jutro rano zdajemy już jacht i wracamy do kraju. Cały dzień płyniemy na żaglach delektując się tą żegluga jak by na zapas. Po drodze uskuteczniamy kąpiele w lazurowym Adriatyku i znów odwiedzają nas stada delfinów które raz krócej raz dłużej płyną wraz z nami tuż koło jachtu prezentując swoje wdzięki. W piątek o godzinie 21 VIVA i CON IVA zacumowały w macierzystym porcie w OLIVE ISLAND MARINA.
WIECZÓR KAPITAŃSKI!!!

Sobota:
W sobotni poranek załogi już wypakowane na keje a my przystępujemy do przekazania jachtów. Armator przekazując jachty udziela skąpych instrukcji i zapewnia, że wszystko jest ok! (warto osobiście wszystko sprawdzić). Podczas zdawania jachtów kontrola armatora jest dokładna i drobiazgowa włącznie z nurkiem oglądającym część podwodną jachtu.
Powrót z mariny z bagażami do portu promowego również jest gratis (ale po negocjacjach przy czarterze). W drodze powrotnej z Zadaru do Krakowa odwiedziliśmy jeszcze Plitwickie Jeziora. Rejs bardzo udany, wykonane 100% założonego planu, przepłynięte 304 mile w 92 godz., pogoda też super tylko trochę mało wiatru. Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do wspólnej żeglugi.

j.s.m. Jerzy Woliński.